czwartek, 14 lutego 2013

Never Fear Shadows - 1

Pragnę przedstawić pierwszy z poprawionych rozdziałów, jakie przygotowała ^^ Mam nadzieję, że się spodoba, a przynajmniej nie będzie tak raziło w oczy ><
Nazwę opowiadania chciałam zmienić, jednak po dłuższym zastanowieniu, uważam, że ta jest mimo wszystko całkiem niezła, poza tym przywiązałam się do niej trochę i jakoś żadna inna nie chciała mi podpasować.
Bez zbędnego przedłużania, zapraszam do czytania i komentowania! 

Maks stał na środku ośnieżonej polany, dookoła jak okiem sięgnąć widać było tylko nagie gałęzie drzew, straszące i przyprawiające o niepokój i szybsze bicie serca. 
Z nieba spadały miliony płatków śniegu, przykrywając złowrogie konary warstwą białego puchu, a radosne promienie słońca tańczyły wesoło na kryształkach lodu, zdobiąc je tysiącami barw, co tak kontrastowało z aurą miejsca, jaką rozsiewał nieco złowieszczy las. 
Chłodny wiatr mierzwił jego włosy. 
Miał na sobie tylko jasną, lnianą koszulę i spodnie tego samego koloru, ale nie było mu zimno. Nie czuł nic prócz niezrozumiałego szczęścia oraz ciepła, przepływającego przez jego ciało z każdym uderzeniem serca, rozpływającego się w żyłach i docierającego do każdej komórki ciała, mimo, że wokół na pierwszy rzut oka, panował mróz. 

Krew pulsowała pod jego skórą spokojnie, w niezachwianym rytmie życia. Wszystkie negatywne uczucia zniknęły, jakby bały się, że zepsują nastrój tego magicznego miejsca.
Nagle płatki śniegu zawirowały, tworząc kształt róży kilka metrów od niego.
Powoli, niepewnie ruszył w jej stronę, zostawiając za sobą ślad bosych stóp, który natychmiast niknął w śnieżnej zamieci. 
Wyciągnął rękę a kiedy dotknął kształtu, kwiat zaczął przybierać srebrny kolor z każdą kolejną chwilą płatki się materializowały, aż doszły do łodygi, ta zaś przybrała taką samą barwę i dosięgła ziemi. Gdy się to stało wiatr ponownie zawirował, zdmuchując śnieg dookoła niego i odsłaniając rażącą zielenią trawę. 
Młodzieniec rozejrzał się dookoła, mimo całej nierealności tej sytuacji był spokojny i szczęśliwy. Jak nigdy. Odsunął rękę od kwiatu w tym samym momencie poczuł mrowienie na łopatce, przeszył go dreszcz. Delikatnie dotknął tego miejsca, poczuł pod palcami coś ciepłego... Krew.
Jego palce były umazane we krwi, ale nie czuł bólu. Spojrzał na swoją zakrwawioną dłoń i się uśmiechnął. Ponownie wyciągnął rękę ku róży. I wtedy...
Zadzwonił budzik. Maks wyciągnął rękę spod kołdry i go wyłączył. Powoli się podniósł, usiadł na łóżku i rozejrzał się dookoła. Wszystko było gotowe do wyjazdu. Otwarta pusta szafa, obok niej niewielka torba podróżna, wypchana po brzegi ciuchami i innymi rzeczami codziennego użytku. Na biurku z ciemnego, dębowego drewna nie było nic oprócz szkolnej torby. 
To jego ostatni dzień w tej szkole, od jutra będzie się uczył daleko stąd, w szkole z internatem.
Wstał z łóżka i podszedł do okna, rozsunął grube zasłony, wpuszczając do pomieszczenia przymglone światło poranka. Stał tak przez chwilę, wsłuchując się w ciche gruchanie gołębi, przerywane co jakiś czas zawiłym trelem innych ptaków, które popisywały się w chłodzie świtu. 
Westchnął cicho, sięgając do szafy po kilka rzeczy, po czym poszedł do łazienki się przebrać i umyć zęby, bo z każdą chwilę czuł nieprzyjemny posmak nocy w ustach.
Wyszedł z niej po kilku minutach, ubrany tak zwyczajnie jak to tylko było możliwe. Nigdy nie pragnął wyróżniać się w tłumie, a ktoś odziany w ciemne, dosyć wąskie spodnie i czarny, cienki sweterek, raczej nie przyciągał na ulicy aż takiej uwagi.
Przynajmniej miał taką szczerą nadzieję.
Złapał torbę i wyszedł z pokoju, prosto na dość wąski korytarzyk gdzie zszedł po schodach do salonu. Nagle jednak zatrzymał się na ostatnim stopniu i rozejrzał po pomieszczeniu. 
Biała, skórzana kanapa, liliowy, puchaty dywan w kształcie kwiatka jakie rysują kilkuletnie dzieci, szklany stolik na którym stał wazon... Wszystko wyglądało jak zawsze, a jednak, coś było nie tak.
Poczuł chłód na policzku, jakby ktoś na niego dmuchnął i odruchowo, gwałtownie odwrócił się w tamtą stronę, jednak nikogo nie zobaczył.
Zmarszczył lekko brwi, rozglądając się za otwartym oknem, jednak paranoja jego matki, dotycząca złodziei, gwałcicieli i morderców, sprawiła, że wszystkie były zamknięte na cztery spusty.
Po chwili poczuł to samo, chłodne muśnięcie powietrza na drugim policzku, ponownie odwrócił głowę. Znowu nic. 
Był w pokoju sam, jednak wyraźnie czuł czyjąś obecność, jakby ta osoba stała tuż obok niego.
Słyszał jej cichy, równomierny oddech i coraz szybsze bicie własnego serca.
- Wariuję - mruknął do siebie - Nic dziwnego, że chcą się mnie pozbyć. – mruknął z nutką żalu w głosie.
Stanął przed lustrem i uśmiechnął się do siebie jakby chciał powiedzieć „a nie mówiłem?”.
- No, Maksiu. Ostatni dzień w szkole, zrób wrażenie. Chociaż raz...
„Mówię do siebie, chyba naprawdę zaczynam wariować.” – pomyślał z goryczą, wychodząc do szkoły.

***

- Sebastianie! - warknął Dorian stojąc nad czarnowłosym - Czy ty do reszty zgłupiałeś!?
- Nie wydaję mi się – mruknął w odpowiedzi, unosząc spojrzenie błyszczących oczu na Opiekuna.
Sebastian uśmiechał się szeroko i patrzył mu prosto w oczy, zero skruchy, przez co denerwował Doriana jeszcze bardziej.
Dorian był wysokim mężczyzną o ciemnych, kasztanowych włosach i brązowych oczach w których zawsze można było dostrzec czułość, nawet teraz kiedy był zły i krzyczał na jednego ze swoich podopiecznych, a od zwyzywania go, powstrzymywał się tylko przez obecność drugiego opiekuna w pokoju.
W okrągłym, ciemnym pomieszczeniu znajdowały się trzy osoby. Alan – Opiekun Skrzydła Białej Róży, Dorian – Opiekun Skrzydła Szkarłatnej Róży i Sebastian - jeden z najbardziej utalentowanych, najbardziej przebiegłych, i sprawiających największe problemy studentów Akademii.
Siedział rozwalony na czarnym skórzanym fotelu w pokoju Doriana jak u siebie. Z tym bezczelnym, niezmiennie tkwiącym na jego twarzy uśmieszkiem.
- Sebastianie - zaczął ostro Opiekun Skrzydła Szkarłatnego - Ten chłopak ma być naszym nowym studentem. A ty co robisz?
- Rekonesans... – Sebastian nie zdążył nic więcej powiedzieć bo kasztanowo-włosy przerwał mu gwałtownie.
- To było pytanie retoryczne! Wymykasz się ze Szkoły, włamujesz do jego domu używając Róży! No i jeszcze bawisz się w ducha!
Sebastian nie przestawał się uśmiechać, patrzył, to na wściekłego Doriana, to na załamanego Alana, szczerząc zęby w uśmiechu. 
Był już przyzwyczajony do takich rozmów i już nie raz z nich uciekał jeszcze przed finiszem. W końcu wszystkie, zawsze brzmiały tak samo, czy dotyczyły jego niesubordynacji, czy też cudzej, do której on namówił kogoś. 
Pokiwał głową, nawet nie starając się pokazać zainteresowania, po czym wyciągnął się w fotelu, zamknął swoje piękne, złoto-zielone oczy, jakby w niemej kpinie z pozostałych osób... I zniknął.
- Alan! Zamknij okno. - krzyknął Dorian, przez ułamek sekundy z niedowierzaniem wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu siedział brunet - Ten kretyn użył Róży.
Jasnowłosy chłopak rzucił się do okna i gwałtownie je zamknął, ale Dorian nie zdążył dobiec do drzwi zanim Sebastian uciekł. Opiekun zaklął.
- Jak zwykle - mruknął i usiadł na fotelu z którego przed chwilą zniknął chłopak.
Alan otworzył ponownie okno i usiadł na przeciwko Doriana, a jego biały mundurek składający się z lekkiej koszuli i spodni kontrastował z czernią kanapy. 
Chłopak nalał sobie herbaty i uśmiechnął się pięknie, tak jak potrafił tylko on.
- Ten „ kretyn” to twój przyjaciel, i nie ukrywam faktu że podziwiam jego odwagę.
- A ja pomysłowość, za każdym razem kiedy coś spieprzy ucieka z tego pokoju równie spektakularnie.
Oboje zaśmiali się cicho, Alan jak zawsze z niemal dziewczęcym wdziękiem.
Był pięknym chłopakiem o zielonych oczach i słomkowych włosach, które, dość długie spadały mu falami na ramiona. W białym stroju, który stanowił jego mundurek wyglądał prześlicznie. 
Na wierzchu jego prawej dłoni znajdował się biały tatuaż Róży. Każdy Student miał go w innym miejscu, a każda Róża dawała inną umiejętność.
Tatuaż ten jednak poruszał się delikatnie, jakby smagany wiatrem, róża uchylała się i chowała, uciekając przez wyimaginowanymi podmuchami.
- Alanie - odezwał się Dorian - Jak tylko go zobaczysz w swoim Skrzydle...
- Mam go tutaj przyprowadzić, tak ?
Nie przestawał się śmiać, Sebastian był chyba najczęstszym ,,Krwawym” w jego Skrzydle, a złapanie go wydawało się równie abstrakcyjne co ubranie go w sukienkę.

***
Maks stał prawie na środku szatni i przebierał się po treningu, właśnie zdjął koszulkę i wyjmował z torby swój czarny sweterek, kiedy w pomieszczeniu zapadła absolutna cisza. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że wszystkie oczy są skierowane na niego, a konkretniej, na jego plecy.
Nic na to nie mogąc, zarumienił się pod tymi spojrzeniami. Nie lubił i nie przywykł do bycia w centrum uwagi, a teraz niemal czuł fizycznie te palące spojrzenia na swoim ciele.
- Emmm... Maks - odezwał się któryś z chłopaków, wyraźnie ważąc słowa, jakby bał się, że spłoszy Maksa, jak jakąś zwierzynę - Twoje plecy...
- Co ci się stało? - nie wytrzymał któryś.
- Właśnie, to jest... Eeee... No, naprawdę ładne... Ale...
- Ty się tniesz? - przerwał inny chłopak dość nietaktownie, wbijając w niego równie zszokowane co zaciekawione spojrzenie.
- O czym wy mówicie?
Maks stał i nie wiedział o co chodzi, wszyscy na niego patrzyli, jakby był eksponatem w muzeum. Plecy... Owszem, rano bolała go lewa łopatka, ale to się zdarza, przecież każdy, chociaż raz obudził się z dziwnym bólem pleców, prawda? I nie miało to żadnego związku z masochizmem. Dlaczego miałby się ciąć? 
Gabriel, chłopak w fioletowej koszulce, prawdopodobnie gej, (chociaż się nie przyznaje) wygrzebał ze swojej torby lusterko (na pewno gej) i podszedł do niego lekko bujając przy tym biodrami. 
Maks złapał je, niemal wyrywając mu szkiełko z ręki i spojrzał na odbicie swoich pleców.
- Co to jest do cholery!? - wrzasnął, nie zwracając uwagi na resztą osób w szatki.
Przynajmniej nie w tym momencie.
- Mnie to wygląda na kwiatka... - mruknął Gabriel, bardziej zainteresowany ładnie wyrzeźbionym brzuchem Maksa niż krwawym kwiatem na jego plecach.
Kwiatem, mało powiedziane. Na jego prawej łopatce widniał czerwony, jakby wyryty w ciele kształt róży, dokładnie w tym samym miejscu gdzie rano bolały go plecy. Wyglądał tak, jakby ktoś dłutem wydrapał w mięśniach kształt. 
Bolało go jednak zdecydowanie mniej, niż gdyby coś takiego naprawdę miało miejsce. Najgorsze jednak było to, że nie wiedział skąd ten, swojego rodzaju tatuaż się wziął.
- Ja, no... Ja chyba już pójdę. – mruknął zmieszany i zaniepokojony jednocześnie.
Założył sweter, złapał swoją torbę i wyszedł, jeszcze na odchodnym posyłając chłopakom nieco spłoszone spojrzenie.
Kiedy już był na ulicy i wracał do domu przypomniał sobie rano wypowiedziane słowa „zrób wrażenie”. Ha! Niewątpliwie zrobił ! Wszyscy gapili się na niego jakby był masochistą, ale skąd do cholery się to wzięło!?
Nagle się zatrzymał, nie zważając na kilka wybitnie niezadowolonych kobiet, które musiały go wyminąć.
Sen. 
To mu się śniło, we śnie dotknął tego miejsca, tam była krew... Ale, przecież to niemożliwe. To był tylko sen.
„A jeśli nie ?” szeptał głosik w jego głowie.
Właśnie. Co jeśli nie ?


11 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że faktycznie, teraz lepiej się czyta. Cieszę się, że postanowiłaś kontynuować to opowiadanie, bo jest naprawdę świetne. Życzę powodzenia i wytrwałości. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Ciężko mi się wcześniej pisało, zwłaszcza, że niektóre fakty mi się nie zgadzały w różnych rozdziałach. Mam nadzieję, że teraz jest to naprawdę przyjemniejsze i przystępniejsze do czytania ^^

      Usuń
  2. Podbijam. ;) Czyta się lepiej i chyba szybciej dopasowuje wizerunek chłopaków do nich samych. xD Ale Seba zawsze będzie dla mnie kochanym urwisem, któremu czasami trzeba zdjąć spodnie - nie w przyjemnych celach - aby go stłuc na kwaśne jabłko - chyba, że jest masochistą. xD
    "Gabriel, chłopak w fioletowej koszulce, prawdopodobnie gej, (chociaż się nie przyznaje) wygrzebał ze swojej torby lusterko (na pewno gej)" - wtedy chyba też zwróciłam uwagę na ten tekst. xD Oj no, bo on mnie normalnie rozwala. xD Humor - to, co Akemi lubi ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha xD Twój Sebastian będzie taki raaawr i wulgarny, a mój Sebastian (w sensie, opowiadaniowy) zrobi się odważniejszy i zboczony. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz możesz sobie to spotkanie "odgrzać" i nie musisz czekać, gdy któryś z rozdziałów jest urwany. xD Plusy są. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na 34 rozdział. xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    dopiero co tutaj trafiła, ale to opowiadanie bardzo wzbudziło moje zainteresowanie. Piszesz bardzo dobrze, ciekawie. Polubiłam wszystkich bohaterów, a Sebastian to wygląda mi na takiego buntownika, robi zawsze po swojemu i niczym się nie przejmuje. A ten sen był bardzo realistyczny, o czym się przekonał Max. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział...
    Dużo weny Tobie życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie cieszę się, że udało mi się Cię zainteresować, no i mam ogromną nadzieję na więcej takich miłych komentarzy, to naprawdę podbudowuje ^^

      Usuń
  7. Hehee, ten stan internetu nazywam: Zdążę zrobić sobie śniadanie, wypić kawę, wyjść z psem na spacer, a po powrocie patrzeć na do połowy załadowaną stronę" xD Ja mam Neostradę i teraz podwyższono transfer do 10 GB ;3
    Taaa, zając sam, wiadomo jak TO robi, więc zazdrościł. xD Swoją drogą to o zającu było dlatego, że przypomniało mi się, jak sama takiego ulepiłam. Nawet chciałam wstawić zdjęcie, ale zapodziało się xD
    Sebastian wcześniej uciekał z zajęć, bo w sumie z niego to taki łobuziak. A widział, że czasami osoba cicha ma nieco lepiej (bo chciał stałego związku), więc i on spokorniał. Bardzo "papuguje" od innych, zamiast być sobą... A taki był w ostatnim rozdziale. xD
    "Pan-od-wzwodu-w-kościele" - 2 minuty wyłam ze śmiechu xDD Aaaahah, ale dalsza część mnie rozwaliła kompletnie. xD Mój brzuch xD Mikołaja kojarzysz z bratem... swoim bratem... xD Cóż, więc Ty jesteś żeńskim ucieleśnieniem Darka i... podglądasz jak Twój brat (przez sen, no, żeby nie było, że jestem aż taka zboczona) tuli się z Adamem. xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tak, Sebastian to jedno wielkie pragnienie. xD Ale otwiera się tak przy Kryspinie. Z Lucasem był spokojniejszy, ale też dlatego, bo bał się swojego wujka... niemniej przy tym wujku (Szymonie) też nie szarżował, nie bił go... No, strach robił swoje, a jednak ciągnęło go do Kryspina. xD W domu Lucasa i Damiana nakrzyczał na Weissa, a potem przeprosił... już zaczynał pokazywać pazurki. xD
    Twój brat na pewno jest fajny ;3 Obydwaj Mikołajowie dobierający się do Adama... Ciekawe, co na to Twój brat xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuuuu! Już uwielbiam Alana, uwielbiam tych ukesiowatych. Tylko nie jestem pewna co do znaczenia "słomkowych" włosów xD
    "Gabriel, chłopak w fioletowej koszulce, prawdopodobnie gej, (chociaż się nie przyznaje) wygrzebał ze swojej torby lusterko (na pewno gej)"
    Ahahahaahahaha xDDD Padłam!
    Lecę dalej.
    Mam wrażenie z komentarzy Akemi, choć się nie wczytywałam dokładnie, że to jest 'odnowienie/odświeżenie' bloga, który już jest xD Poszperam, się dowiem XD

    OdpowiedzUsuń