Zapraszam do czytania! Rozdział niebetowany i kiedy tylko mi się uda, wstawię poprawiony!!!
Westchnął ciężko,
po raz kolejny spoglądając z tęsknotą na chłopaka siedzącego na parapecie,
smętnie wpatrującego się w gwiazdy. Przynajmniej gdy spojrzeć w jego oczy, bo
wyraz twarzy blondyna był niemal wojowniczy, jakby nad czymś poważnie
rozmyślał.
Alan już od
tygodnia nie przychodził ani nie chciał zostawać na noc, zaś gdy sam Dorian
przychodził, lub chciał zostać do rana, drugi opiekun mówił, iż nie ma czasu,
musi coś załatwić czy jest zmęczony. Wszystko to jednak wypowiadane z taką
irytacją, że nie można tego był uznać za prawdę, bardzo niepokoiło szatyna.
- Al, skarbie… -
szepnął wstając z fotela i podchodząc bliżej ukochanego chłopaka – Idę się
wykąpać… - zamruczał najbardziej ponętnie jak umiał, czyli bardzo ponętnie.
- Idź, ja zaraz
też pójdę. – usłyszał w odpowiedzi bezbarwny, wyprany z wszelkich emocji,
oprócz śladowej irytacji, głos.
- Nie… - mruknął
blondyn, wciąż zapatrzony w chmury, leniwie sunące po czarnym, nocnym
niebie, upstrzonym tysiącami gwiazd. – Ja jeszcze sobie coś do picia zrobię,
nie czekaj na mnie.
- Mogę pocze…
- Nie. Czekaj.
Na. Mnie. – przerwał mu, tym razem przepełniony irytacją głos.
Kiwnął głową
odsuwając się od Alana.
Od tylu dni
próbował i zawsze było tak samo. Na pytanie „Co się stało?” zawsze ta sama
odpowiedź, „Nic, naprawdę, nie martw się o mnie” zawsze tym samym, zimnym tonem,
który sam w sobie sugerował, że coś jest nie tak.
Odwrócił się i
skierował do szafki w której zawsze trzymał swoje rzeczy, w końcu kiedy co
drugą noc spędzało się w innym pokoju, wypadało tam mieć jakieś przybory a nie
codziennie je przynosić z własnego pokoju. Alan miał u niego taką samą
szafeczkę, a raczej dwie szafeczki i pół szafy.
Wrzucił wszystko
do torby, którą akurat przyniósł gdy przyszedł do Alana z kilkoma jego bluzami,
jak ten prosił.
- To ja już pójdę, dobranoc kochanie… - mruknął starając się ukryć żal. Nie był słaby, nie miał zamiaru dać za wygraną jednak w takich momentach miał wrażenie, że jeszcze odrobina bólu, jeszcze jedno zimne spojrzenie i po prostu padnie na kolana ze łzami w oczach, a na to nie mógł sobie pozwolić. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Nie usłyszał
odpowiedzi, tylko rytmiczne stukanie w szybę, przerywające nieznośną ciszę jaka
zapadła w pomieszczeniu. Jakby Alan, zniecierpliwiony, nie mógł się doczekać aż
Dorian w końcu opuści pokój.
Dopiero kiedy
szatyn ruszył do drzwi i już złapał za srebrną klamkę w kształcie pędu róży,
drgnął na nieco zirytowany głos dochodzący zza jego pleców.
- Długo jeszcze
będziesz tutaj przychodził? Jak ten cholerny cień siedział całymi dniami, nie
dając mi spokoju?
Przymknął oczy i
nacisnął klamkę, nie odwracając się. Nie chciał widzieć jaki wyraz twarzy ma
jego ukochany Al. Nie chciał kiedykolwiek pamiętać takiego jej wyrazu.
- Nie. Jutro
przyjdę po resztę swoich rzeczy. – z jego ust wydobył się jakby obcy głos.
Pchnął drzwi i
wyszedł.
Te, zamknęły się
za Dorianem z cichym kliknięciem i dopiero wtedy Alan wybuchnął płaczem.
Nie miał pojęcia
co się z nim działo. W obecności Doriana po prostu… Miał go dość.
Czuł niesmak
wiedząc, że szatyn o nim wiecznie myśli. Było mu niedobrze kiedy kładł się w łóżku
w którym wcześniej sypiał ten mężczyzna a z drugiej strony, tylko ten zapach
Doriana na pościeli potrafił choć trochę ukoić ból.
Kiedy Dorian
wychodził, po całym dniu znoszenia zimnego spojrzenia i nieczułych,
monosylabicznych odpowiedzi, Alan pękał od środka.
Kiedy słyszał
oddalające się kroki, ogarniał go tak niewyobrażalny smutek, tęsknota,
wewnętrzny ból… Jakby każda komórka jego ciała krzyczała, a on miał ochotę
krzyczeć razem z nimi. Każda była palona żywym ogniem, bliskością której teraz
tak pragnął i tak pożądał, która jednak była niedostępna, była tak daleko…
Załkał cichutko,
chowając zapłakaną twarz w dłoniach.
***
- Jak to nie
dałeś mu róży?!– niemal paniczny krzyk wyrwał się z gardła Ayela kiedy ten
przygwoździł Sebastiana go fotela – I dopiero teraz mi to mówisz ty wstrętny
padalcu? Gdybym nie spytał pewnie wcale być się nie pochwalił!
- Dopiero teraz
pytasz. – wzruszył ramionami jakby mało go to obchodziło.
Opadł na łóżko,
chowając twarz w dłoniach. Nie chciał okazywać słabości, zwłaszcza przed tym
mężczyzną, jednak nie wiedział co ma robić. Wszystko szło nie tak jak powinno.
Prawdziwa miłość
nie zniknie ot tak, nawet przy pomocy klątwy, trzeba jej troszkę pomóc… Ale
Sebastian nie dał rady, nie powiedział… Skazał Alana na męki.
- Nie tak… Nie
tak, nie tak, nie tak! – wrzasnął chcąc wyładować się choć trochę.
- Ay, uspokój się,
to tylko kwiatek, on by go nie zbawił. Wiesz jak działa twój talent…
- Tak! – syknął
przerywając brunetowi – Ty tępy szczurze. Nic nie rozumiesz! On tęskni! Tęskni
tak bardzo, że go to fizycznie boli! Ale nie wie za czym! Jego serce jest
rozdarte między tym co samo wie i czuje a tym co mu dyktuje melodia! Ten kwiat
miał przechylić szalę! Miał mu pokazać za którym z nas tęskni! Dopiero wtedy
będzie mógł mnie pokochać… Kiedy Doriana nie będzie już w jego sercu… Boże… -
szepnął znów spuszczając spojrzenie – Mój Alan… Mój aniołek… Tak zraniony…
- Ayel? –
Sebastian za to uniósł spojrzenie znad ostatniej szklaneczki whisky, jego głos
wydawał się, zmartwiony?
Może trochę.
W końcu nigdy nie
widział swojego byłego przyjaciela w takim stanie. Ayel zawsze był chłodny,
opanowany i czasami nawet okrutny. To od niego Sebastian nauczył się bawić się
ludźmi. Uwodzić i porzucać, wzniecać ogień i potem podtrzymywać go przez dług
czas, jednocześnie bawiąc się kimś, niczym marionetką.
- Ja… Pójdę do
niego. – westchnął cicho białowłosy, podnosząc się z fotela i chwiejnym krokiem
ruszając do drzwi.
Nie wiedział co
innego może zrobić by choć trochę ulżyć Alanowi.
- Teraz? –
Sebastian wydawał się autentycznie zdziwiony, dochodziła druga w nocy i wszyscy
już spali, a przynajmniej tak być powinno.
- Tak, właśnie
teraz tam pójdę i go przytulę.
- Wszystko
zepsujesz.
- Nie ważne! –
syknął w końcu, łapiąc za klamkę – Nie ważne… Nie chcę by cierpiał…
***
Zagryzł wierzch
dłoni starając się pohamować kolejny wybuch płaczu. Poczuł na języku metaliczny
smak krwi.
Skrzywił się
odwracając głowę, chociaż ból był dobry.
Fizyczny ból
przyćmiewał krwawiący umysł, ale krew nie… Krew śmierdziała i pozostawiała
plamy.
- Kocham… Umieram
z tęsknoty… - wyszeptał, po raz kolejny zachłystując się powietrzem.
Znów wbił zęby w
krwawiącą dłoń, w nadziei, że choć trochę złagodzi katorgę.
Tak dobrze.
Krew na języku.
Paskudztwo, ale odwraca uwagę…
Rozdarte mięśnie,
krew trysnęła mocniej.
Jak dobrze…
Nawet nie
zauważył jak drzwi do jego pokoju lekko się otworzyły i stanęła w nich
długowłosa postać.
Szkarłatna posoka
spływająca na śnieżnobiałe prześcieradło.
Oh, tak
przyjemnie, prawie nie boli…
Mężczyzna
podszedł bliżej łóżka, stawiając bezgłośne kroki na miękkim dywanie.
- Dorian…? – Alan
dopiero teraz szepnął tęsknie spoglądając na zacienioną postać.
- Nie… - wydusił
Ayel przez ściśnięte gardło.
- Ay… - blondyn
wyciągnął rękę do mężczyzny, byleby być bliżej… Tak by ból zniknął całkowicie,
by czuć tylko tępe pulsowanie w dłoni i nieprzyjemne uczucie wypływającej krwi.
Długowłosy
podszedł bliżej, zawahał się jednak nieco przed złapaniem dłoni chłopaka.
Dopiero teraz zauważył, spływającą po nadgarstku strużkę szkarłatnej cieczy,
plamiącą jasną skórę anioła.
- Alan… -
podszedł bliżej, porywając go w ramiona.
Chłopak odruchowo
przylgnął do niego, potrzebował bliskości i dotyku, czegoś co by go tutaj
trzymało.
- Wybacz mi
kwiatuszku, że musiałeś tak cierpieć… - usłyszał tuż przy uchu zatroskany głos,
który jednak nie zrobił na nim wrażenia. – Przeze mnie…
Równie dobrze,
mogłoby go nie być.
Poczuł ciepłe
usta na skroni i przymknął oczy, teraz mógł pomyśleć, jednak nic nie
przychodziło mu do głowy. Był jak zaszczute zwierze. Przestraszony, łapiący się
ostatniej deski ratunku, oddany na łaskę tego mężczyzny.
Zostanie, czy
pozwoli mu cierpieć? Co jak sobie pójdzie?
Krew.
Otulony ciepłymi
ramionami, otumaniony bólem.
Nie czuł nic.
Ani tęsknoty.
Ani miłości.
Ani cierpienia.
Tylko tępe
pulsowanie krwi,spływającej po jego nadgarstku
Biedny Alan...jak Ayel mógł mu to zrobić!
OdpowiedzUsuńH.M
Och, czego się nie robi z miłości ;P
UsuńAyeel -.- jesteś na mojej czarnej liście!
OdpowiedzUsuńHmm~~ no może jeszcze to przemyślę. Mimo łez wylanych nad Alanem i Dorianem, cieszę się, że wreszcie pojawił się jakiś psychopata! Playboy-Sebuś jest świetny, ale nawet on jeszcze tak nie namieszał.
Skoro mowa o mieszaniu, troszkę nie ogarniam tego rozdziału, mam nadzieję że się wyjaśni w następnym.
Błagam, nie przestawaj tego pisać, bo umrę! x.x
Weno, przybywaj i wstąp na naszą Hansel!
P.S. Jestę geniuszę, zamiast komentować tutaj, komentowałam siódmy rozdział, bo nie wiedziałam, że jest więcej rozdziałów o.o Tak to jest jak się korzysta z gotowego spisu - zamiast z mózgu =w=
Ale dzięki temu, miałam 3 rozdziały ekstra, kiedy już byłam pewna że będę długo czekać na next :)
Kurczę, jeszcze nikt nie ochrzcił Aya mianem psychopaty xD Chociaż może faktycznie coś z niego w sobie ma. Co do ogarniania, szczerze mówiąc, przy poprawianiu go, naprawdę się nasiedziałam (ze strony fabularnej oczywiście, bo techniczna nadal kuleje) no i po prostu nie potrafiłam inaczej tego rozegrać, żeby wszystko mi się zgadzało, mam nadzieję, że jest to aż tak zagmatwane i jako tako da się ugryźć.
UsuńI w takim razie, postaram się dodać resztę rozdziałów do podstrony (robię to raczej hurtowo, co jakieś trzy-cztery rozdziały) ^^
Ooooo. Ayel,zejdź mi z oczu, padalcu! Ja chcę Doriana! No i więcej Florka i Aleksa! Czekamy!... do następnej soboty? Oja. tak długo? ;-: umarnę.. xd
OdpowiedzUsuńSeba-playboy jest zUyy! Nie ma bata xd niechże się on w końcu jakoś zabierze za Maksa, bo się niecierpliwię xd
pozdrawiam cieplutko :3
Ano do soboty ;P Jeśli mi się uda oczywiście, a mam szczerą nadzieję, że tak będzie! Na razie nie powinno być z tym jednak problemów, bo mam kilka zapasowych rozdziałów w zanadrzu ^^
UsuńAyel nie jest zły! *patrzy na uniesione brwi wszystkich* No co. xDDD On tak kocha, że jest w stanie zrobić wiele. Owszem, dobra, przekracza granice, ale musiał być jakiś powód, by miał taką moc. Zresztą... Alan, nawet, gdy umiera z tęsknoty najpierw wymienia imię Doriana, co może oznaczać, że powoli... że może sam zwalcza zaklęcie. Co nie znaczy, że ktoś powinien przywalić Ayelowi, ale nie za mocno. xD
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zdanie z dialogu: "- Ty obślizgły, obrzydliwy gadzie! On cierpi! Przez ciebie mój aniołek cierpi… " - powinno być w innym miejscu, a dokładnie w rozmowie Aya z Sebastianem, a nie Alana z Dorianem.
I jeszcze jedna rzecz... Błąd: " uprzczonym tysiącami gwiazd." - upstrzonym.
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo dobry rozdział, żal mi Alana tyle cierpi przez tego Ayel'a, ale i też Dorian cierpi osoba, którą kocha odrzuca go... choć Alan najpierw wymawia na ja umiera z tęsknoty....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia