sobota, 20 kwietnia 2013

Never Fear Shadows - 10

Ufff... Udało mi się jeszcze wrzucić rozdział przed wyjściem i mam nadzieję, że chociaż kilka osób się z tego ucieszy xD Bo mam wrażenie, że liczba czytelników zamiast wzrastać, maleje, ale o to obwiniać mogę chyba tylko samą siebie ;P 
Zapraszam do czytania! Rozdział niebetowany i kiedy tylko mi się uda, wstawię poprawiony!!!


Westchnął ciężko, po raz kolejny spoglądając z tęsknotą na chłopaka siedzącego na parapecie, smętnie wpatrującego się w gwiazdy. Przynajmniej gdy spojrzeć w jego oczy, bo wyraz twarzy blondyna był niemal wojowniczy, jakby nad czymś poważnie rozmyślał.
Alan już od tygodnia nie przychodził ani nie chciał zostawać na noc, zaś gdy sam Dorian przychodził, lub chciał zostać do rana, drugi opiekun mówił, iż nie ma czasu, musi coś załatwić czy jest zmęczony. Wszystko to jednak wypowiadane z taką irytacją, że nie można tego był uznać za prawdę, bardzo niepokoiło szatyna.
- Al, skarbie… - szepnął wstając z fotela i podchodząc bliżej ukochanego chłopaka – Idę się wykąpać… - zamruczał najbardziej ponętnie jak umiał, czyli bardzo ponętnie.
- Idź, ja zaraz też pójdę. – usłyszał w odpowiedzi bezbarwny, wyprany z wszelkich emocji, oprócz śladowej irytacji, głos.
- A nie… - zawiesił głos na chwilę, zastanawiając się czy to w ogóle ma sens, to już nie był jego Alan… Jednak i tak był pierwszy w jego sercu, tym bardziej bolało jego zachowanie – Nie chciałbyś ze mną?
- Nie… - mruknął blondyn, wciąż zapatrzony w chmury, leniwie sunące po czarnym, nocnym niebie, upstrzonym tysiącami gwiazd. – Ja jeszcze sobie coś do picia zrobię, nie czekaj na mnie.
- Mogę pocze…
- Nie. Czekaj. Na. Mnie. – przerwał mu, tym razem przepełniony irytacją głos.
Kiwnął głową odsuwając się od Alana.
Od tylu dni próbował i zawsze było tak samo. Na pytanie „Co się stało?” zawsze ta sama odpowiedź, „Nic, naprawdę, nie martw się o mnie” zawsze tym samym, zimnym tonem, który sam w sobie sugerował, że coś jest nie tak.
Odwrócił się i skierował do szafki w której zawsze trzymał swoje rzeczy, w końcu kiedy co drugą noc spędzało się w innym pokoju, wypadało tam mieć jakieś przybory a nie codziennie je przynosić z własnego pokoju. Alan miał u niego taką samą szafeczkę, a raczej dwie szafeczki i pół szafy.
Wrzucił wszystko do torby, którą akurat przyniósł gdy przyszedł do Alana z kilkoma jego bluzami, jak ten prosił.
- To ja już pójdę, dobranoc kochanie… - mruknął starając się ukryć żal.
W oczach blondyna szkliły się łzy, co jednak starał się ukrywać, choć z marnym skutkiem.

Nie był słaby, nie miał zamiaru dać za wygraną jednak w takich momentach miał wrażenie, że jeszcze odrobina bólu, jeszcze jedno zimne spojrzenie i po prostu padnie na kolana ze łzami w oczach, a na to nie mógł sobie pozwolić. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Nie usłyszał odpowiedzi, tylko rytmiczne stukanie w szybę, przerywające nieznośną ciszę jaka zapadła w pomieszczeniu. Jakby Alan, zniecierpliwiony, nie mógł się doczekać aż Dorian w końcu opuści pokój.
Dopiero kiedy szatyn ruszył do drzwi i już złapał za srebrną klamkę w kształcie pędu róży, drgnął na nieco zirytowany głos dochodzący zza jego pleców.
- Długo jeszcze będziesz tutaj przychodził? Jak ten cholerny cień siedział całymi dniami, nie dając mi spokoju?
Przymknął oczy i nacisnął klamkę, nie odwracając się. Nie chciał widzieć jaki wyraz twarzy ma jego ukochany Al. Nie chciał kiedykolwiek pamiętać takiego jej wyrazu.
- Nie. Jutro przyjdę po resztę swoich rzeczy. – z jego ust wydobył się jakby obcy głos.
Pchnął drzwi i wyszedł.
Te, zamknęły się za Dorianem z cichym kliknięciem i dopiero wtedy Alan wybuchnął płaczem.
Nie miał pojęcia co się z nim działo. W obecności Doriana po prostu… Miał go dość.
Czuł niesmak wiedząc, że szatyn o nim wiecznie myśli. Było mu niedobrze kiedy kładł się w łóżku w którym wcześniej sypiał ten mężczyzna a z drugiej strony, tylko ten zapach Doriana na pościeli potrafił choć trochę ukoić ból.
Kiedy Dorian wychodził, po całym dniu znoszenia zimnego spojrzenia i nieczułych, monosylabicznych odpowiedzi, Alan pękał od środka.
Kiedy słyszał oddalające się kroki, ogarniał go tak niewyobrażalny smutek, tęsknota, wewnętrzny ból… Jakby każda komórka jego ciała krzyczała, a on miał ochotę krzyczeć razem z nimi. Każda była palona żywym ogniem, bliskością której teraz tak pragnął i tak pożądał, która jednak była niedostępna, była tak daleko…
Załkał cichutko, chowając zapłakaną twarz w dłoniach.
***

- Jak to nie dałeś mu róży?!– niemal paniczny krzyk wyrwał się z gardła Ayela kiedy ten przygwoździł Sebastiana go fotela – I dopiero teraz mi to mówisz ty wstrętny padalcu? Gdybym nie spytał pewnie wcale być się nie pochwalił!
- Dopiero teraz pytasz. – wzruszył ramionami jakby mało go to obchodziło.
Opadł na łóżko, chowając twarz w dłoniach. Nie chciał okazywać słabości, zwłaszcza przed tym mężczyzną, jednak nie wiedział co ma robić. Wszystko szło nie tak jak powinno.
Prawdziwa miłość nie zniknie ot tak, nawet przy pomocy klątwy, trzeba jej troszkę pomóc… Ale Sebastian nie dał rady, nie powiedział… Skazał Alana na męki.
- Nie tak… Nie tak, nie tak, nie tak! – wrzasnął chcąc wyładować się choć trochę.
- Ay, uspokój się, to tylko kwiatek, on by go nie zbawił. Wiesz jak działa twój talent…
- Tak! – syknął przerywając brunetowi – Ty tępy szczurze. Nic nie rozumiesz! On tęskni! Tęskni tak bardzo, że go to fizycznie boli! Ale nie wie za czym! Jego serce jest rozdarte między tym co samo wie i czuje a tym co mu dyktuje melodia! Ten kwiat miał przechylić szalę! Miał mu pokazać za którym z nas tęskni! Dopiero wtedy będzie mógł mnie pokochać… Kiedy Doriana nie będzie już w jego sercu… Boże… - szepnął znów spuszczając spojrzenie – Mój Alan… Mój aniołek… Tak zraniony…
- Ayel? – Sebastian za to uniósł spojrzenie znad ostatniej szklaneczki whisky, jego głos wydawał się, zmartwiony?
Może trochę.
W końcu nigdy nie widział swojego byłego przyjaciela w takim stanie. Ayel zawsze był chłodny, opanowany i czasami nawet okrutny. To od niego Sebastian nauczył się bawić się ludźmi. Uwodzić i porzucać, wzniecać ogień i potem podtrzymywać go przez dług czas, jednocześnie bawiąc się kimś, niczym marionetką.
- Ja… Pójdę do niego. – westchnął cicho białowłosy, podnosząc się z fotela i chwiejnym krokiem ruszając do drzwi.
Nie wiedział co innego może zrobić by choć trochę ulżyć Alanowi.
- Teraz? – Sebastian wydawał się autentycznie zdziwiony, dochodziła druga w nocy i wszyscy już spali, a przynajmniej tak być powinno.
- Tak, właśnie teraz tam pójdę i go przytulę.
- Wszystko zepsujesz.
- Nie ważne! – syknął w końcu, łapiąc za klamkę – Nie ważne… Nie chcę by cierpiał…
***

Zagryzł wierzch dłoni starając się pohamować kolejny wybuch płaczu. Poczuł na języku metaliczny smak krwi.
Skrzywił się odwracając głowę, chociaż ból był dobry.
Fizyczny ból przyćmiewał krwawiący umysł, ale krew nie… Krew śmierdziała i pozostawiała plamy.
- Kocham… Umieram z tęsknoty… - wyszeptał, po raz kolejny zachłystując się powietrzem.
Znów wbił zęby w krwawiącą dłoń, w nadziei, że choć trochę złagodzi katorgę.
Tak dobrze.
Krew na języku. Paskudztwo, ale odwraca uwagę…
Rozdarte mięśnie, krew trysnęła mocniej.
Jak dobrze…
Nawet nie zauważył jak drzwi do jego pokoju lekko się otworzyły i stanęła w nich długowłosa postać.
Szkarłatna posoka spływająca na śnieżnobiałe prześcieradło.
Oh, tak przyjemnie, prawie nie boli…
Mężczyzna podszedł bliżej łóżka, stawiając bezgłośne kroki na miękkim dywanie.
- Dorian…? – Alan dopiero teraz szepnął tęsknie spoglądając na zacienioną postać.
- Nie… - wydusił Ayel przez ściśnięte gardło.
- Ay… - blondyn wyciągnął rękę do mężczyzny, byleby być bliżej… Tak by ból zniknął całkowicie, by czuć tylko tępe pulsowanie w dłoni i nieprzyjemne uczucie wypływającej krwi.
Długowłosy podszedł bliżej, zawahał się jednak nieco przed złapaniem dłoni chłopaka. Dopiero teraz zauważył, spływającą po nadgarstku strużkę szkarłatnej cieczy, plamiącą jasną skórę anioła.
- Alan… - podszedł bliżej, porywając go w ramiona.
Chłopak odruchowo przylgnął do niego, potrzebował bliskości i dotyku, czegoś co by go tutaj trzymało.
- Wybacz mi kwiatuszku, że musiałeś tak cierpieć… - usłyszał tuż przy uchu zatroskany głos, który jednak nie zrobił na nim wrażenia. – Przeze mnie…
Równie dobrze, mogłoby go nie być.
Poczuł ciepłe usta na skroni i przymknął oczy, teraz mógł pomyśleć, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Był jak zaszczute zwierze. Przestraszony, łapiący się ostatniej deski ratunku, oddany na łaskę tego mężczyzny.
Zostanie, czy pozwoli mu cierpieć? Co jak sobie pójdzie?
Krew.
Otulony ciepłymi ramionami, otumaniony bólem.
Nie czuł nic.
Ani tęsknoty.
Ani miłości.
Ani cierpienia.
Tylko tępe pulsowanie krwi,spływającej po jego nadgarstku


8 komentarzy:

  1. Biedny Alan...jak Ayel mógł mu to zrobić!
    H.M

    OdpowiedzUsuń
  2. Ayeel -.- jesteś na mojej czarnej liście!
    Hmm~~ no może jeszcze to przemyślę. Mimo łez wylanych nad Alanem i Dorianem, cieszę się, że wreszcie pojawił się jakiś psychopata! Playboy-Sebuś jest świetny, ale nawet on jeszcze tak nie namieszał.
    Skoro mowa o mieszaniu, troszkę nie ogarniam tego rozdziału, mam nadzieję że się wyjaśni w następnym.
    Błagam, nie przestawaj tego pisać, bo umrę! x.x
    Weno, przybywaj i wstąp na naszą Hansel!

    P.S. Jestę geniuszę, zamiast komentować tutaj, komentowałam siódmy rozdział, bo nie wiedziałam, że jest więcej rozdziałów o.o Tak to jest jak się korzysta z gotowego spisu - zamiast z mózgu =w=
    Ale dzięki temu, miałam 3 rozdziały ekstra, kiedy już byłam pewna że będę długo czekać na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, jeszcze nikt nie ochrzcił Aya mianem psychopaty xD Chociaż może faktycznie coś z niego w sobie ma. Co do ogarniania, szczerze mówiąc, przy poprawianiu go, naprawdę się nasiedziałam (ze strony fabularnej oczywiście, bo techniczna nadal kuleje) no i po prostu nie potrafiłam inaczej tego rozegrać, żeby wszystko mi się zgadzało, mam nadzieję, że jest to aż tak zagmatwane i jako tako da się ugryźć.
      I w takim razie, postaram się dodać resztę rozdziałów do podstrony (robię to raczej hurtowo, co jakieś trzy-cztery rozdziały) ^^

      Usuń
  3. Ooooo. Ayel,zejdź mi z oczu, padalcu! Ja chcę Doriana! No i więcej Florka i Aleksa! Czekamy!... do następnej soboty? Oja. tak długo? ;-: umarnę.. xd
    Seba-playboy jest zUyy! Nie ma bata xd niechże się on w końcu jakoś zabierze za Maksa, bo się niecierpliwię xd
    pozdrawiam cieplutko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano do soboty ;P Jeśli mi się uda oczywiście, a mam szczerą nadzieję, że tak będzie! Na razie nie powinno być z tym jednak problemów, bo mam kilka zapasowych rozdziałów w zanadrzu ^^

      Usuń
  4. Ayel nie jest zły! *patrzy na uniesione brwi wszystkich* No co. xDDD On tak kocha, że jest w stanie zrobić wiele. Owszem, dobra, przekracza granice, ale musiał być jakiś powód, by miał taką moc. Zresztą... Alan, nawet, gdy umiera z tęsknoty najpierw wymienia imię Doriana, co może oznaczać, że powoli... że może sam zwalcza zaklęcie. Co nie znaczy, że ktoś powinien przywalić Ayelowi, ale nie za mocno. xD
    Wydaje mi się, że zdanie z dialogu: "- Ty obślizgły, obrzydliwy gadzie! On cierpi! Przez ciebie mój aniołek cierpi… " - powinno być w innym miejscu, a dokładnie w rozmowie Aya z Sebastianem, a nie Alana z Dorianem.
    I jeszcze jedna rzecz... Błąd: " uprzczonym tysiącami gwiazd." - upstrzonym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    bardzo dobry rozdział, żal mi Alana tyle cierpi przez tego Ayel'a, ale i też Dorian cierpi osoba, którą kocha odrzuca go... choć Alan najpierw wymawia na ja umiera z tęsknoty....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń