sobota, 27 kwietnia 2013

Never Fear Shadows - 11


Dzień dobry wszystkim ^^ jak tam wrażenia po egzaminach? Ja osobiście uważam, że gimnazjaliści nie powinni mieć z nimi większych problemów, bo nie były aż tak złośliwe ;P
Zapraszam do czytania i komentowania! No i jeszcze przypominam o ocenach, które przynajmniej na razie jeszcze są dostępne ^^

- Nie ma Alana…? – Florek zmarszczył zabawnie brewki, stając niepewnie za miejscem Opiekuna.
Chciał z nim porozmawiać, o sprawie, która była dla niego niezwykle ważne, jednak ilekroć próbował się do blondyna dostać, tyle razy był odsyłany z kwitkiem, lub nie zastawał go wcale, tak jak teraz.
- Nie ma. – usłyszał tylko w odpowiedzi nieco pusty, jakby wyprany z wszystkich emocji, głos Doriana na który zadrżał nieznacznie na ciele.
Rzadko kiedy można było usłyszeć taki ton w jego ustach.
Dorian może nie był specjalnym śmieszkiem, jednak razem z wiecznie roześmianym Alanem cudownie się dopełniali. Czasem wyglądali naprawdę przezabawnie, kiedy szatyn czytał książkę na ławce w ogrodzie, blondyn zaś skakał w okół niego jak dziecko, ciągnąc za włosy i szybko uciekając, lub składając buziaki na każdym odkrytym skrawku jego ciała.
Teraz za to brzmiał jak całkowity wrak człowieka, ktoś kto stracił coś dla siebie wyjątkowo cennego.
Najważniejszy powód do życia.
Spuścił nieco głowę, czując się niezręcznie. Może nie powinien pytać? Opiekun Szkarłatnego Skrzydła nie wyglądał jakby miał ochotę na rozmowy, ale co aż tak złego mogło się stać? Czyżby się pokłócili?
Rozmyślania jednak przerwał mu delikatny dotyk na karku, na który aż podskoczył, a zaraz potem zobaczył nieco przygaszony uśmiech Aleksa.
- Dzień dobry. – chłopak uśmiechnął się, najwyraźniej starając się wykrzesać z siebie choć część energii, która zawsze mu towarzyszyła.
Od czasu małej kłótni z Sebastianem, miał małe załamanie, tym bardziej, że brunet był dla niego naprawdę ważny. Każdą kłótnię z brunetem musiał poważnie odchorować, a ta była jedną z najgorszych.
- Witaj. – Florek uśmiechnął się figlarnie na widok swojej cichej miłości – Jak się spało?
Może oklepane pytanie, wymyślane na szybko i by zakryć zakłopotanie, jednak Aleksa od razu wprawiło w lepszy humor.
Uśmiechnął się szerzej, tym razem już prawdziwie. Sebastian się mylił! Ten białowłosy chłopak całym sobą pokazywał sympatię jaką go darzył, a może nawet coś głębszego?
- Przyjemnie. – uśmiechnął się lekko, odruchowo unosząc dłoń i głaszcząc policzek młodszego.
Dopiero po chwili się zreflektował i uciekł dłonią, chowając ją za swoje plecy a na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec, co było rzadkością na lekko opalonej skórze Krwawego.
- Może usiądziesz z nami, hm? – spytał Aleks uśmiechając się zachęcająco.
Kiwnął głową, chętnie idąc za kociookim i siadając obok niego na miękkiej kanapie obitej skórą w kolorze burgunda.
Ogarnął spojrzeniem całą salę, dopiero teraz rozumiejąc dlaczego opiekunowie zawsze wszystko wiedzieli.
Stolik na podeście był niczym bocianie gniazdo na statku. Dawał wgląd na całe pomieszczenie w tym nawet najbardziej ustronne miejsca.
- Podoba się? – usłyszał nieco rozbawiony głos Aleksa, który, wygodnie rozparty na kanapie pałaszował swoją porcję grzanek ziołowych.
- Bardzo. – Florek zaśmiał się perliście, jakby tysiące złotych dzwoneczków rozdzwoniło się pod wpływem drapieżnego wiatru. – Tak wysoko…
- Uuuu… I nie boisz się? – Aleks mrugnął do niego rozbawiony, nawiązując do ich wycieczki na drzewo, podczas której młodszy wydawał się dość zestresowany.
Jednak pytanie pozostawało, wysokością, czy obecnością kociookiego?
Zarumienił się troszkę widząc widok z miejsca blondyna.
Aleks zawsze siadał właśnie tutaj, jednak widok padał właśnie na jego stolik. Dość mały, ukryty między dwoma dość wysokimi krzewami, białej róży.
Jednak czemu miałby oglądać właśnie jego? A może to czysty przypadek…
- Głodny? – spytał z łobuzerskim uśmiechem, przykładając Florianowi do ust kawałek grzanki.
Florek zagapił się chwilę na ten uśmiech, tak wymarzony…
Mimo soczystego rumieńca, kiełkującego na jego policzkach, wziął przysmak między wargi, przy okazji, niechcący liżąc opuszki palców blondyna.
Dopiero jednak po chwili zamrugał, zauważając dłoń Doriana, zaciskającą się niebezpiecznie na filigranowej szklaneczce z kolorowego szkła.
- Coś się stało…? – szepnął cichutko, nie chcąc urazić Opiekuna, który wydawał się być na skraju… Rozpaczy.
- Nic. – z jego ust wydobył się cichy szept – W tym właśnie problem.
Gdy wracał do swojego pokoju – nic.
Gdy jadł – nic.
Podczas kąpieli – nic.
Sam kładł się spać i sam się budził.
Nikt nie wyjadał mu z talerza. Nikt nie urządzał sprzątania w jego pokoju, mimo, ze wyraźnie tego nie chciał. Nikt nie robił mu kąpieli tylko po to by samemu móc z niej skorzystać.
Rano nie widział szerokiego uśmiechu i tych szmaragdowych oczu ani też nikt nie przypinał mu z wielką czułością broszki.
Tęsknił nawet za humorkami Alana, które były czasem tak bezsensowne, że niemal zabawne.
Nic nie było tak jak być powinno.
- Dziękuję. – szepnął wstając od stolika i ruszając w stronę wyjścia.
Że też wszystko musiało się tak spieprzyć.
Chciał sobie dać spokój, naprawdę bardzo chciał by to nie bolało aż tak bardzo, jednak nie potrafił.
Był zbyt słaby by odmówić sobie pójścia do Alana i choć spojrzenia na jego twarz aniołka.
A może był egoistą? Możliwe, że Alan również cierpiał jak on?

***

Wydął wargę, niechętnie przyglądając się niezapowiedzianemu gościowi, który nonszalancko, z nogą założoną na nogę, siedział w białym, skórzanym fotelu w jego pokoju.
Wybitnie tutaj nie pasował.
Czarny mundurek, rozpięty pod szyją, tak jak i koszula pod marynarką, luźno zawiązany krawat, dyndający na jego szyi i te cholernie włosy koloru obsydianu.
Mierzyli się wzrokiem i żaden nie chciał odpuścić jako pierwszy, jak dwa, walczące ze sobą byki, wściekle parskające i kopiące kopytem piach, tak jak teraz Maks dłubał nerwowo stopą w puszystym dywanie.
Sebastian uśmiechnął się lekko, po raz pierwszy, nie kpiąco i bez drwiny.
Z takim uśmiechem wyglądał prawie jak człowiek… Wciąż nieziemsko piękny, ale bardziej przystępny.
- Myślałem o tobie… - westchnął w końcu, postanawiając zacząć, inaczej mogliby trwać w milczeniu przez wiele godzin – O tym co powiedziałeś. I się nie zgadzam.
- I po to tutaj przyszedłeś? Żeby mi to powiedzieć? – prychnął Maks, otrząsając się z chwilowego osłupienia.
Sebastian to Sebastian, zawsze będzie kanalią, jak pięknie by się nie uśmiechał…
- Mam serce… - odparł, tylko nieznacznie spuszczając spojrzenie.
To znów Maks widział po raz pierwszy. Sebastian zawsze patrzył prosto w oczy, miażdżąc przeciwnika pewnością siebie i chłodem tego spojrzenia.
- Tylko… - brunet urwał, jakby szukając słowa.
- Boisz się. – wyrwało się z ust drugiego chłopaka, który jednak zaraz uciszył się, nie chcąc psuć chwili.
Sebastian uśmiechnął się lekko wbrew oczekiwaniom szatyna, który był pewien, że zaraz padnie jakiś, niekoniecznie miły komentarz z jego strony.
- Może… Trochę.
- Sebast…
- Nie mów nikomu, ze tu byłem. Chciałem tylko żebyś wiedział. – uśmiechnął się nikle, wstając z fotela przez co po pokoju rozniosło się ciche skrzypienie skóry.
- Idziesz już… - powiedział zanim zdążył ugryźć się w język.
Przeklęty długi jęzor, który dużo gada i tylko sprawia problemy.
Ale co mógł poradzić na to, że ten uśmiech… Był po prostu inny? Nie tylko od tego jaki zawsze Sebastian serwował świat, ale też inny od wszystkich jakie widział.
Szczery, choć niepewny. Wręcz rozczulający.
- A mam zostać? – prychnął nieco rozbawiony – Wiesz, że zaraz mi przejdzie i znowu będę wrednym dupkiem?
Maks nie mógł się na to nie uśmiechnąć. Co prawda to prawda.
- Boli jeszcze? – zagryzł wargę na widok zabandażowanej dłoni bruneta, którą nie tak dawno sam uszkodził za pomocą drzwi.
- Nie… Nie bardziej niż co dzień. Przyzwyczaiłem się chyba. – wzruszył ramionami odwracając się i z delikatnym uśmiechem na ustach wychodząc z pokoju.
To nie było w jego stylu, nawet bardzo nie było. Nie powinien tam iść i się odsłaniać przed tym chłopakiem.
To było lekkomyślne i może tego żałować, jednak chyba przyniosło mu ulgę.
Westchnął ciężko, ruszając do swojego pokoju.
Chyba za długo przebywał w tej atmosferze otwartości i miłości Białego Skrzydła, bo zaczynało mu się udzielać.
Pokręcił głową z politowaniem, chyba tylko dla samego siebie.

***


Opadł na fotel z figlarnym uśmiechem zagryzając wargę. Ten sam fotel na którym wcześniej siedział Sebastian a w okół którego jeszcze unosił się ten nikły, nieco ostry zapach jego gościa.
Nie mógł nic poradzić na to, że takiego Sebastiana po prostu nie dało się nie lubić i gdyby potrafił częściej zdejmować maskę, byłby z pewnością jednym z najbardziej lubianych studentów akademii.
Zdecydowanie nie miałby nic przeciwko temu, gdyby brunet posyłał mu takie uśmiechy częściej… Najlepiej leżąc w jego łóżku, tylko okryty prześcieradłem, idealnie zlewającym się z jego jasną, arystokratyczną skórą. 
Taki uśmiech i niewinnie spojrzenie spod kruczoczarnej grzywki…
Stop!
O czym on do cholery myśli? Może to miejsce, brak dziewczyn, sprawia, że nagle wszyscy się w sobie zakochują?
Ale przecież to Sebastian… On zasługuje na taką uwagę… Prawda?



2 komentarze:

  1. Oj, Seba bardzo zasługuje na taką uwagę. ;3 To prawda, że czasami jest kanalią, ale gdy pokazuje prawdziwą twarz, jest jak Adonis i Archanioł w jednym. Nie dość, że cholernie ponętny, to jeszcze dobry i rozczulający ;3
    Dorian musiał się fatalnie czuć, widząc czułości serwowane przez Aleksa i Florka... Strasznie musi go boleć serce. Chciałabym, aby doczekać tego rozdziału, w którym sprawa się wyjaśni. ;*
    ---
    Haha, a Ty mi wybaczysz opóźnienia w komentowaniu tutaj i dodawaniu nowych rozdziałów? :D
    Uuu, Etsuya się pojawi (jest nowy rozdział). xD
    Hahaha, no to czekam na ten komentarz jak złoto. xDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    biedny Doroan musiał się fatalnie czuć widząc czułości serwowane przez Alexa i Florka, mam nadzieję, że szybko się wszystko wyjaśni i wrócą do siebie... bo mi tak smutno... A taki Sebastian jest wręcz uroczy.... więcej takiego Sebka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń