niedziela, 14 lipca 2013

Never Fear Shadows - 13

Nie mam absolutnie nic na swoje usprawiedliwienie, oprócz niechęci spowodowanej brakiem motywacji.
Mam jednak nadzieję, że uda mi się doprowadzić to do końca bez kolejnych zniknięć, ponieważ wiem co ma być w następnych rozdziałach, których jeszcze kilka będzie... A potem coś nowego, co mam nadzieję również uda mi się rozpisać dokładnie, na razie mam trzy rozdziały następnego opowiadania, jednak mam nadzieję, że będzie ich przybywało ^^ 

Zapraszam do czytania i komentowania ^^

Dziękuję też serdecznie za komentarz Basi, który zmotywował mnie do działania!

Zamruczał rozkosznie pod nosem, czując na swym ciele te dłonie, nieznane a już tak bardzo ukochane… Delikatne, choć nieco szorstkie w dotyku. Niemal widział wypielęgnowane paznokcie, każdy błyszczący zdrowo i odpowiednio przycięty.
Ten cichy, drażniący, szept tuż przy uchu. Choć nigdy go takiego nie słyszał, dźwięk był mu dobrze znany, był pewien, że tak właśnie brzmiałby on, wyginający się w spazmach rozkoszy, tak pożądany.
Subtelny podmuch gorącego powietrza na jego szyi wywołał cichy chichot.
- Łaskocze! – jego głos jakby zginął w eterze, rozniósł się w okół i zniknął jak stłamszony masą groźnego oceanu.
Nagle uszu Maksa dobiegło głośne i stanowcze pukanie.
Jego serce zabiło z szybkością trzepocącego serca kanarka, który ostatnim spojrzeniem zdołał uchwycić cień kota, czyhającego w krzewach…
Zerwał się do siadu gwałtownie, wybudzając z przyjemnego snu w jaki porwała go noc.
- Cholera. – syknął cicho, odnotowując obecność sporych rozmiarów wybrzuszenia na wysokości swojego krocza.
Zgrabny namiocik lśnił bielą atłasowych spodni od piżamy… I miał nadzieję, że tylko ich.
Nie miewał mokrych znów i wolałby, żeby tak zostało. Wszak odnosząc piżamę do prania, głupio byłoby mu spojrzeć w oczy kobiecie odbierającej od niego zaplamione namiętnością spodnie.
Podszedł do drzwi kaczym chodem i otworzył je, wychylając jedynie głowę, tak na wszelki wypadek. Jakież zaskoczenie odmalowało się na jego twarzy gdy zielonym oczom ukazał się gość, dobijający się już od dłuższego czasu do drzwi pokoju Maksa.
- Seba…
- A gdzie „Dzień dobry”? – brunet spytał aż zatrważająco pogodnie jak na siebie.
Oczywiście nie był to pełen uśmiech, odsłaniający wszystkie bielutkie ząbki, ani też czysta radość, jak po ujrzeniu tak długo oczekiwanej miłości swojego życia, lub po prostu wygraniu pluszowego słonia na loterii. A już na pewno nie było to wymarzone przez Maksa, niewinne uniesienie kącików ust na delikatnie zarumienionej przez jego spojrzenie twarzy.
Płonne nadzieje.
- Dzień dobry. – odpowiedział marszcząc delikatnie nos.
- Widzisz? Od razu dzień wydaje się być piękniejszy! – odparł Sebastian dość ironicznym tonem.
Głupi by zauważył, że takie pozdrowienie to według niego tylko zbyteczna formalność.
- Co tutaj robisz? – Maks uniósł brwi w geście największego zdziwienia, ignorując fakt, że oto stał przed nim przedmiot jego nie-do-końca-mokrych snów.
- Chciałem zobaczyć jak wyglądasz jeszcze przed dwoma godzinami spędzonymi w łazience. – wpakował się do pokoju, odsuwając szatyna na bok i po chwili obserwacji, rzucając sugestywne spojrzenie na wzwód chłopaka. – I muszę przyznać, że się nie zawiodłem… - oblizał usta, uśmiechając się w ten niesamowity sposób, na który miękły kolana – Nie krępuj się, nie takie rzeczy widziałem.
Maks tylko odchrząknął cicho, chowając się w łazience by nie pogrążyć się jeszcze bardziej przed tym chłopakiem.
Co dziwne, obecność Sebastiana i fakt, że zobaczył go w takiej sytuacji wcale mu nie zawadzała, wręcz przeciwnie. Czuł śmieszne łaskotanie w brzuchu na myśl, że jego Anioł Śmierci przyszedł właśnie tutaj.
Odetchnął głębiej, opierając się o ścianę i zdejmując leniwie koszulę od piżamy.
Był ciekaw, czy Sebastian na niego zaczeka, czy może uzna, że nie jest wart jego czasu?
Musiał przyznać, że samo zainteresowanie jakie otrzymywał od tego chłopaka, od paru tygodni, bardzo mu pochlebiało.
Uśmiechnął się lekko pod nosem na tą myśl i rozbierając się do końca, wskoczył pod prysznic.
Łazienka była spora, jak z resztą wszystko w tym miejscu. Można by chyba z powodzeniem powiedzieć, że tutaj sama łazienka była wielkości standardowego pokoju w akademiku.
Wyłożona białymi, lśniącymi płytkami, w których można się było niemalże przejrzeć.
Jedno, duże okno ustawione tak by z zewnątrz było widać co najwyżej umywalkę i szafeczkę z przyborami do kąpieli, wychodziło na niesamowicie barwny ogród, nadając miejscu jakiejś magicznej aury czego dopełniały jeszcze zwiewne, białe zasłonki sięgające samej podłogi i leżące na niej luźno.
Przy ścianie stała zgrabna, niewielka wanna na srebrnych nóżkach przypominających pędy róż, zaś naprzeciwko niej prysznic, którego szyba była jakby oszroniona, nie pozwalając z zewnątrz spojrzeć do środka i tam też udał się teraz Maks.
Z nieco krzywym uśmiechem spojrzał w dół na swojego małego „przyjaciela” który był jak najbardziej zwarty i gotowy, na zabawę jednak czasu nie miał, biorąc pod uwagę pewnego bruneta czekającego za drzwiami.
Uśmiechnął się lekko pod nosem i puścił chłodną wodę by pozbyć się pewnego problemu.
Oblizał wargi, przejeżdżając jeszcze dłonią kilka razy na „do widzenia” po swoim nabrzmiałym członku, który jednak chwilę później opadł.
Westchnął cicho, nieco niechętnie wychodząc po krótkiej kąpieli. Chętnie by został tam i w strumieniach ciepłej wody rozwiązał ten problem nieco inaczej… Jednak za drzwiami czekał ktoś, kogo można było uznać nawet za ciekawszego niż robienie sobie dobrze pod prysznicem, a takich rzeczy było niewiele.
Wyszedł, wycierając się dokładnie białym, puchatym ręcznikiem.
Czy tutaj wszystko musiało być białe?
Najbardziej jednak zastanawiał go fakt że zawsze było czysto choć nigdy nie sprzątał. Oczywiście jeśli chodzi o odkurzanie czy mycie wanny, bo rzeczy, które rozrzucał po pokoju były na swoich miejscach.
Kiedyś rozlał na bielutki dywan herbatę a plamę zakrył książką, tak na wszelki wypadek, zanim poszedł na lekcje. Gdy wrócił i podniósł książkę, oczy omal nie wyszły mu z orbit. Pod kamuflażem jaki stanowiła książką, dywan był tak samo idealnie biały jak w innych miejscach, zaś sama lektura, leżała przecież dokładnie jak ją zostawił!
Założył na siebie białe bokserki i takiego samego koloru spodnie z jakimiś zabawnymi sznureczkami z boku. Nie potrafił jednak rozszyfrować czy służą one do czegoś konkretnego czy jest to tylko taki „bajer”.
Otworzył drzwi i wszedł do pokoju, na razie nie kłopocząc się zakładaniem koszulki a tylko starając się nie zwracać uwagi na ewidentnie śledzący go wzrok Sebastiana.
- Mógłbyś tak chodzić na lekcję… - uśmiechnął się czarująco, mierząc spojrzeniem ładnie wyrzeźbiony tors Maksa.
Chłopak nie był szczególnie umięśniony, jednak na jego brzuchy rysowały się delikatnie mięśnie, co czasem było bardziej atrakcyjne niż gigantyczny kaloryfer.
Maks zarumienił się nieznacznie na słowa chłopaka, postanawiając pozostawić je bez komentarza. Może dlatego, że nie bardzo wiedział co ma odpowiedzieć na tego rodzaju… Właśnie. Co?
Komplement? Zaczepkę? ...Flirt?
Potrząsnął głową, jakby chcąc wyrzucić z głowy myśli o tym i tylko sięgnął po koszulę, na którą założył marynarkę, będącą częścią mundurka jakie otrzymał na początku.
Usilnie starał się przy tym nie patrzeć na Sebastiana i jego spojrzenie samo uciekło na biurko. Wprost na perłową szkatułkę, która była jak jakiś wyrzut. Nie potrafił przestać zadręczać się myślą o tym co jest w środku!
Westchnął jednak tylko i podszedł do pudełeczka, głaszcząc je delikatnie, w nadziei, że coś się stanie i się może otworzy? A może wystarczy rąbnąć nią o ścianę?
Wydął wargi. Wcale nie taki głupi pomysł…
- Nie otworzysz jej. – z zamyślenia wyrwał go głos bruneta.
Odruchowo spojrzał w jego stronę, nic nie rozumiejącym wzrokiem. Po co mu szkatułka, której nie można otworzyć?
- Jest zaczarowana. Otworzy się dopiero kiedy zapanujesz w pełni nad swoim talentem. Powiedzmy, że to taka nagroda. No i przepustka do „Świata Zewnętrznego” w środku jest broszka. Każdy komu się uda może odejść a błyskotka ma o tym przypominać. – wzruszył ramionami.
Sam czekał już bardzo długo a jego szkatułka się nie otworzyła, choć starał się jak mógł by odkryć wszystkie swoje możliwości.
- Nie odkryłeś jeszcze swojego talentu, prawda? – spytał Sebastian, widząc zakłopotanie na twarzy Maksa.
Musiał przyznać, że było to poniekąd urocze. Lekki rumieniec na policzkach, delikatne skrzywienie pełnych ust…
Maks przygryzł wargę nerwowo, a drugi z chłopców niemal jęknął cicho. Nic na to nie mógł, że każdy ruch szatyna wydawał mu się esencją seksu... I niewinności. Co było jeszcze bardziej pociągające.
- Nie… Jeszcze nie… - pokręcił głową.
Nic nie wiedział o swoim talencie. Nawet się nie domyślał jaki on może być.
Co więcej, nawet czasami bał się, że może go wcale nie mieć a to wszystko jest tylko jedną, wielką, okrutną pomyłką.
Kilka razy przeszło mu przez myśl, że następnego ranka obudzi się we własnym łóżku. Wstanie, ubierze się do szkoły i spędzi kolejny dzień na słuchaniu nudnych wykładów historyka i obliczaniu całek.
Los jednak nie był dla niego łaskawy, a może właśnie był za bardzo?
W końcu na pewno masa ludzi marzyła o tym by znaleźć się na jego miejscu, o ile oczywiście wiedzieli, że coś takiego jest możliwe. On sam w to nie wierzył ani nawet nie przypuszczał.
Nawet po tym jak już tutaj zamieszkał i chodził na lekcje… Nie mógł w to uwierzyć.
Ale to przecież prawda. Jest tutaj a naprzeciwko niego, w skórzanych fotelu wyłożonym białymi, puchatymi poduszkami siedzi piękny mężczyzna, który przygląda mu się z tym niesamowitym błyskiem w oku… Ale stop!
Co go obchodzi jakiś facet? Choćby nie wiadomo jak przystojny, nie powinien go interesować.
Nie jest gejem, a to wszystko przez brak przedstawicielek płci pięknej tutaj. Tak. Zdecydowanie tutaj powinny być jakieś kobiety.
Przecież nawet na lekcjach byłoby ciekawiej,gdyby tak było. Choć chyba sam już przestawał w to wierzyć.
Wydął lekko wargi, jeszcze raz spoglądając na bruneta, który uśmiechnął się tak… Specyficznie.
Trudno było powiedzieć czy to uśmiech wesoły czy raczej przebiegły…
- Chyba muszę już iść, śpieszę się na zajęcia. – wymamrotał, ruszając w stronę drzwi.
Coś dziwnego było w tym uśmiechu i czuł, że jeśli zaraz się nie ulotni, to spłonie rumieńcem pod ciężarem tego grymasu.
- Och, tak szybko? – Sebastian udał zawiedzionego, wstając i otwierając drzwi przed Maksem – W takim razie, nie będę zabierał ci więcej czasu. – powiedział, muskając opuszkami palców jasny policzek Maksa.
Chłopak drgnął na ten dotyk.
- Do zobaczenia.

5 komentarzy:

  1. O Boże, o boże nie mogę to opowiadanie jest tak genialne, że wychodzę z siebie i staje obok i ze swoim duchem śpiewamy, a właściwie krzyczymy ,,A Hansel jest genialna, a Hansel jest genialna" pozdrawiam twój nowy fan i czekam na więcej proszę pisz, pisz i pisz błagam to jest genialne
    Marudek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że nie masz obserwatorów zarób to, bo chciał bym twojego genialnego bloga obserwować, a jak byś mogła to w dzięczny bym był jeśli byś poinformowała mnie o nowej notatce na blogu moim zepsute-serca.blogspot.com bardzo proszę pozdrawiam i czekam na 14 odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się to :3 Świetnie piszesz, lubię lekkość języka, właśnie takie historie lubię - słowa same płyną,

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejny rozdział, bo chcę wiecej :)
    Pozdrawiam, całuję i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    och nie ma sprawy ;] polecam się na przyszłość ;]
    a co do samego rozdziału... jest po prostu rewelacyjny, wynagrodził całkowicie długie czekanie... Max ma bardzo wspaniałe sny z Sebastianem w roli głównej....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń