Zapraszam do czytania!
Zamruczał cicho, oblizując wargi i stanowczym ruchem przyciągając jasną czuprynkę bliżej siebie.
- Sebast… - chłopak nie
zdążył dokończyć kiedy Sebastian znów przyciągnął jego głowę między swoje nogi.
- Nie gadaj, tylko ssij… Po coś tutaj przyszedłeś… - warknął, nie dając drugiemu nawet zaczerpnąć powietrza, zanim wsunął się w jego usta.
- Nie gadaj, tylko ssij… Po coś tutaj przyszedłeś… - warknął, nie dając drugiemu nawet zaczerpnąć powietrza, zanim wsunął się w jego usta.
Odetchnął
głębiej, nie zwracając szczególnej uwagi na krztuszącego się chłopca, nie
obchodziło go to specjalnie. Dzieciak latał za nim jak głupi i teraz ma zwoje. A przecież Sebastian mówił, że lepiej będzie, jeśli da mi spokój.
Chodziło tylko o to by się zaspokoić. By choć na chwilę
oderwać się od tej irytującej rzeczywistości, przez którą po kolei tracił
wszystkich.
Był jego jednym przyjacielem, powiernikiem i chyba też jednym mężczyznę, z którym by się nie potrafił przespać. Aleks był dla niego jak brat.
- Jesteś mój… -
jęknął, wyginając się nieco kiedy zwinny język młodszego zatoczył pełne kółeczko w
okół główki jego penisa, naciskając na koniec na dziurkę na samym jego czubku.
- Tak, Panie Sebastianie… - szepnął.
- Tak, Panie Sebastianie… - szepnął.
Młodzieniec już
tego nie skomentował, nie miał zamiaru tłumaczyć mu o kim myśli kiedy ten robi
mu laskę. Nawet jak na jego, dosyć spaczoną moralność, nie było to okej.
A obecnie w jego
myślach miejsce było tylko dla dwóch osób i żadna nie była tym niebieskookim
blondynkiem, zapalczywie połykającym jego męskość.
- Miałeś siedzieć
cicho… - westchnął czując otaczającą go, przyjemną wilgoć – Możesz jęczeć jak
już musisz wydawać z siebie jakieś dźwięki.
Przymknął oczy
odchylając głowę do tyłu i opierając ją na jednej ze szkarłatnych i czarnych,
atłasowych poduszek.
Ciepłe dłonie
chłopaka, niemal z namaszczeniem objęły jego penisa u nasady by zaraz nieco
posunąć się w górę i zsunąć napletek z wrażliwej główki w okół, której zręczny
język młodszego chłopaka zataczał kółeczka.
- O kurwa… -
mruknął pod nosem, zaciskając palce mocniej na włosach blondynka i przytrzymując
jego twarz.
- Mmmm… - zagryzł
wargę, dochodząc w jego ustach, przytrzymując jasną czuprynę tak by nie mógł
się odsunąć.
Odetchnął
głębiej, odpoczywając po orgazmie. Uwielbiał ten spokój i spełnienie jakie ogarniały go tuż po wytrysku. Może nie brzmiało to zbyt poetycko, ale naprawdę tak było. Oddałby duszę, by czuć taką beztroskę częściej.
Tą chwilę jednak zepsuło mu ciche
kasłanie, dobiegające spomiędzy jego wiotkich po orgazmie ud. Puścił jego głowę i z wybitnie zirytowaną miną opadł na poduszki, mierząc blondynka niezadowolonym spojrzeniem.
- Miałeś cicho siedzieć… - mruknął przymykając oczy, zaraz jednak poczuł na swojej klatce piersiowej jakiś ciężar, który, może w innych okolicznościach byłby całkiem przyjemny, teraz jednak tylko zakłócał jego chwilę zapomnienia.
- Miałeś cicho siedzieć… - mruknął przymykając oczy, zaraz jednak poczuł na swojej klatce piersiowej jakiś ciężar, który, może w innych okolicznościach byłby całkiem przyjemny, teraz jednak tylko zakłócał jego chwilę zapomnienia.
Nie chciał tych wszystkich chłopców, chciał tylko oderwać się od cierpienia a ten dzieciak posuwał się za daleko.
- Spadaj… -
wymruczał a nie czując żadnej reakcji w postaci drobnego ciała,
przemieszczającego się z łóżka na podłogę i za drzwi, otworzył oczy. – Co tutaj
jeszcze robisz, spieprzaj.
- Ale…
- Jesteś głuchy?
- Ale przecież…
Ja…
- Spierdalaj, nie
widzę Cię. – mruknął, z satysfakcją oglądając jak blondynek zsuwa się z łóżka i
zbiera swoje ubrania, by zaraz zniknąć za drzwiami, nie warząc się nawet głośniej ich zamknąć.
- Od razu lepiej…
- szepnął, zamykając na powrót oczy.
W końcu mógł w
spokoju sobie pomyśleć o tym wszystkim co miało miejsce wczoraj. O tym jak
nakrzyczał na Aleksa i wyrzucił my, że nikt go nie zechce…
A prawda była inna i
właśnie dlatego tak przerażała! Aleks był cudowny i co najmniej kilkanaście
osób w szkole miało na niego oko. Jednak nie zbliżali się do kotowatego ze względu na
Sebastiana, który chłopaka traktował jak swoją własność, czego tamten zdawał się nie zauważać.
Niestety nie mógł
nacieszyć się samotnością i rozczulaniem się nad sobą gdyż nagle usłyszał mało
relaksujące walenie a zaraz potem dźwięk otwieranych drzwi.
- A ty tu czego?
Jednego się pozbyłem to zaraz ty się przyplątałeś. – mruknął Sebastian marudnym
i wybitnie niezadowolonym głosem.
Wodził
spojrzeniem za długowłosym mężczyzną, który najwidoczniej w jego pokoju czuł się
nad wyraz pewnie i beztrosko ponieważ, nic sobie nie robiąc ze ,,złego
spojrzenia” usiadł w głębokim, skórzanym fotelu, beztrosko zakładając nogę na nogę.
- Hmmm…? Też mi
przyszedłeś laskę zrobić? Spóźniłeś się, musisz poczekać z godzinkę. – zakpił,
z uśmiechem wpatrując się w mężczyznę wyjmującego flet z czarnego futerału, który wcześniej położył sobie na kolanach.
- Nawet nie waż
się tego wyjmować! – syknął groźnie, wstając z łóżka, nagle zupełnie zapominając o przyjemnym rozleniwieniu i szybkim krokiem podchodząc
do blondyna.
Chłopak siedział
rozwalony na fotelu, na ramionach miał spływające kaskady srebrnych włosów,
długich do pasa, które pięknie kontrastowały z czarną koszulą ze srebrzystym haftem na rękawie, przedstawiającym pnącze.
Chłopak mierzył Sebastiana kpiącym
spojrzeniem tęczówek koloru stali, a ten wzrok mógł niejednego przyprawić o
nieprzyjemny dreszcz, jednak brunet tylko wyrwał mu mało delikatnie flet z dłoni
i nieco się odsunął. Tak profilaktycznie.
- Czyżby wielki
Sebastian, utalentowany i sprytny Sebastian, bał się zwykłego grajka? Kiedyś mi się wydawałeś mniej... Ostrożny. - zakpił.
- Chyba kpisz!
Nie boję się, ale nie jestem też głupi. Wolę dmuchać na zimne jeśli chodzi o
twój talent. Ktoś to samą muzyką potrafi skłonić inną osobę do popełnienia
nawet samobójstwa jest co najmniej niepokojący, nie uważasz? Poza tym…
Słyszałem jak wczoraj grałeś, naprawdę piękną melodię… Można by się wprost, hm... Zakochać. - spojrzał podejrzliwie
na siedzącego młodzieńca.
- Moje melodie
zawsze są piękne. – odrzucił srebrzyste kosmyki na plecy, mrugając przy tym
niczym niewinna dziewczynka.
- Tak, chyba, że
mają za zadanie wyrwać komuś serce, nie żeby mi to przeszkadzało… Ale nie chcę
by stała się krzywda komuś kogo lubię. A ta piosenka była naprawdę piękna,
brzmiała jakbyś… Sam nie wiem, chciał kogoś uwieść. Kim jest ten szczęściarz?
Lub raczej nieszczęśnik, znając ciebie.
- Nie twoja
sprawa! Melodia nie była przeznaczona dla Ciebie, co pewnie zauważyłeś. Gdyby
było inaczej, już byś przede mną klęczał niczym wierny pies, którym w istocie
zawsze byłeś.
Brunet zagryzł
wargi, dusząc wściekłe warknięcie, które chciało wydobyć się z jego gardła. Ten
facet był po prostu nie do zniesienia. Pakował się w jego życie z butami i to
po raz kolejny, najwyraźniej mając zamiar ponownie mu je uprzykrzyć.
Nagle, w
przypływie wściekłości, zdematerializował się zaraz pojawiając niespodziewanie tuż przed mężczyzną, kiedy ten wstał i odszedł szybko w kierunku ściany.
Brunet zbliżył się,
przyduszając go do niej przegubem, na chwilę odbierając mężczyźnie oddech.
- Chyba
zapomniałeś z kim rozmawiasz. – syknął wściekle, prosto do ucha byłego
przyjaciela.
- To samo mógłbym
powiedzieć o Tobie… - wyszeptał młodzieniec, by zaraz równie cicho zacząć nucić
sobie tylko znaną melodię.
Przepełnioną
cierpieniem i bólem…
Smutne, drżące tony przeplatały się z nieco zawodzącymi nutami, sprawiającymi wrażenie, jakby jakaś bardzo delikatna istota wydawała ostatnie tchnienie, coraz bardziej atakując umysł bruneta.
- Zamknij się! –
Sebastian od razu przyłożył mu dłoń do ust, jednak było za późno.
Chłopak o
stalowych tęczówkach tylko uśmiechał się przebiegle kiedy brunet, krzywiąc się
z bólu, upadał na podłogę, łapiąc się za brzuch.
- Widzisz
skarbie, nauczyłem się dużo odkąd odszedłem stąd… Władam tą klątwą lepiej niż
gdy ostatni raz się widzieliśmy. Przyznasz, że całkiem nieźle mi idzie. Choć
łatwiej mi grać niż śpiewać, jedno źle dobrane słowo i wszystko diabli biorą.
Sebastian już
zdążył się podnieść i wdrapać na łóżko ze zbolałą miną, która wybitnie
świadczyła o tym, iż klątwa jeszcze nie przestała do końca działać.
Nigdy nie mógł zrozumieć jak można być aż tak zgorzkniałym, mimo, że wiedział jak bardzo zraniony został chłopak.
- Ayel! Kurwa
mać, czego ty w końcu ode mnie chcesz? Myślałem, że już skończyliśmy te debilne podchody.
Mężczyzna
zagarnął długie włosy na jedną stronę by leniwie zacząć zaplatać luźny warkocz.
- Chcę tylko byś
mi pomógł.
- Dla kogo więc
była przeznaczona magiczna melodia? – spytał Sebastian z lekkim uśmiechem.
W gruncie rzeczy
Ayel nie był aż taki zły. Przynajmniej kiedy miał dobry humor i nie chciał nikogo doprowadzić do permanentnej depresji.
Wczorajsza
piosenka miała na celu uwiedzenie kogoś, to wiedział na pewno. Chciał tylko
dowiedzieć się kim była ta osoba i dlaczego Ayel specjalnie pofatygował się dla
niej do szkoły.
Nikt kto mógł stąd odejść, nie wracał z własnej woli.
Chłopak
uśmiechnął się przebiegle pod nosem by zaraz podnieść spojrzenie na Sebastiana.
- Melodia była
dla Alana. – uśmiechnął się wrednie.
***
- Mówię Ci, była
niesamowita! Tak, jakby ktoś zajrzał mi prosto do serca… - Alan westchnął rozmarzonym
głosem – Tak jakby była tylko dla mnie… Momentalnie o wszystkim zapomniałem!
- Owszem, o
wszystkim! – syknął Dorian, nie zważając, że wtrąca się w rozmowę Alana z
Maksem.
Ten jednak
siedział cicho, ogłupiały zachowaniem opiekunów z czego Alan zachwycał się
kunsztem flecisty, który zajrzał wprost w jego duszę, Dorian zaś, zły na cały
świat, obżerał się chrupkami orzechowymi na łóżku.
Nie potrafił
zrozumieć co, podczas jednego wieczoru mogło aż tak poróżnić tą parę.
Zawsze przecież
wydawali się być stworzeni dla siebie. Czasem się sprzeczali, ale to normalne w
związku, nigdy jednak się nie kłócili, nie aż tak!
Oczywiście
różnica między innymi sprzeczkami była taka, że Alan nie wiedzieć czemu, nie
czuł potrzeby godzenia się, choć z tego co zrozumiał była to wybitnie jego
wina. Niestety owa wiadomość wcale do blondyna nie docierała a wręcz wydawał
się ją ignorować.
W końcu taki
kunszt trzeba podziwiać!
- Dorian, na
litość boską. Słyszałeś jak grał! Dla Ciebie ważne jest tylko pieprzenie?! –
warknął Alan.
Opiekun
Szkarłatnego skrzydła zamilkł raptownie, wpatrując się oniemiały w swojego chłopaka.
To
samo zrobił Maks, który już miał zamiar, po raz kolejny, spróbować wytłumaczyć
Alanowi, iż nie zachował się najlepiej.
To ich jednak skutecznie uciszyło i
utwierdziło w przekonaniu, że coś jest nie tak.
Alan nigdy nie
bluźnił.
Alan nigdy nie bluźnił mówiąc o swoim związku z Dorianem.
I Alan, nigdy nie nazwałby kochania się ze swoim chłopakiem, pieprzeniem.
Ayel, Ayel, Ayel... Dostrugasz się, chłopie, ojjj. xD Seba będzie w tym maczał swoje palce. Czy on zdaje sobie sprawę, że w im więcej bagien się pcha, tym później gorzej będzie mu się z nich wykaraskać, by zyskać dobrą twarz w stosunku do ukochanej osoby? XD
OdpowiedzUsuńHehhe, też nie pamiętam, który był ostatnim rozdziałem... 12 albo 14. ;P Na pewno po tym, jak Alan się wykaraskał.
Sezamowe są dobre, ale takie grubsze... czasami mają cukier. xD No, chyba, że fajnie spieczone. XD Mniaaaam! XDD
Zapraszam na rozdział. XD
Witam, witam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, bardzo ciekawi, mnie postać Ayel'a, dlaczego ta melodia była dla Alana, co się keidyś stało, że pragnie go uwieść? Sebastian kocha Alexa jak własnego brata, ale tez powinien zrozumieć, że on go nie zostawi...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Buuuuuu! BUUUUU! - na wejście Ayela. już go nie lubię >_< A Sebatian to dupek ;-;
OdpowiedzUsuń