piątek, 9 sierpnia 2013

Never Fear Shadows - 15

Dobra, na początku chciałam powiedzieć, że przez najbliższe dwa tygodnie mnie nie ma, a konkretnie nie mam internetu, jednak obiecuję, że wszystkie komentarze nadrobię po powrocie, czyli coś około 25.08.13r.
Przynajmniej mam taką nadzieję >> No i mam też nadzieję, że na wyjeździe, w moim nowiutkim, różowym zeszycie pojawi się masa pomysłów i przynajmniej dwa nowe rozdziały! 
Wracając do spraw mnie ważnych, może mi się też uda pobawić w Liebster Award, do któego nominowała mnie Toshio w poprzedniej notce. 
Koniec ogłoszeń parafialnych, zapraszam na rozdział!

Pokój był ciemny.
Wokół nich unosiła się ostra woń róży, drażniąca delikatne nozdrza, niczym sztylety, raz po raz tnące bezlitośnie delikatne ciało.
Już po kilku minutach, jakie spędzili w tym pomieszczeniu, miało się wrażenie, jakby zarówno język i delikatna błonka w nosie, płonęły żywym ogniem.
Przez okna sączyło się delikatne światło, przytłumione przez grube pędy róż, wyglądające niemal jak z innego świata.
Cały pokój był porośnięty pnącymi kwiatami. Wspinały się po ścianach, łapiąc kurczowo sufitu i tylko te, które nie mogły znaleźć oparcia dla swoich, jeszcze delikatnych splotów, spływały kaskadami tuż nad ich głowami.
Grube, niczym korzenie wielkich drzew pędy, zwijały się na podłodze, sprawiając, że niemal nie dało się po niej przejść. Powoli sunęły przez cały pokój, wspinając się na kruche nóżki czarnej leżanki, która wydawała się tutaj jak z innego świata.
Tak samo jak oni. Stojąc i patrząc na pięknego mężczyznę, leżącego wygodnie na niej, z przymkniętymi oczami, jakby wcale ich nie zauważał.
Był jedynie w czarnych, jedwabnych i niesamowicie lekkich spodniach, które układały się na jego udach, delikatnie je opinając.
Stopy opierał na podłokietniku, zaś palcem jednej dłoni sunął wzdłuż jednego z młodych pędów róży, które zdołały wspiąć się również na oparcie.
Całe jego ciało pokryte było podobnymi pędami, jednak te zdawały się wtopione w jego skórę, tworząc bajeczny tatuaż, poruszający się z każdym jego drgnięciem.
Równie czarne jak aksamit, którym obita była leżanka, włosy, spływały po jego piersi, a kilka pasm spadało za oparcie, aż na podłogę.
- Dorian Nicky oraz Alan Milan… - mężczyzna wymruczał cicho, nawet nie podnosząc na nich wzroku i wdychając głęboko drażniącą woń kwiatów. – Opiekunowie dwóch skrzydeł mojej Akademii… Jeden opiekun. Drugi jest… Zepsuty. – parsknął cichutko, z kpiną i śladowym rozbawieniem w głosie. – Szczerze mówiąc, miałem szczerą nadzieję, że to potoczy się inaczej.
Zaśmiał się cicho, jednak w tym śmiechu nie można było dostrzec nic radosnego.
- Jak się domyślam, chcecie, żebym was… Wypuścił? Chyba tak to nazywacie, prawda? Zabawne, biorąc pod uwagę jak wiele wam daję… - wydął nieznacznie wargi, znów nawet nie podnosząc spojrzenia na nich.
Żaden się nie odezwał, chociaż obaj mieli na ten temat swoje, bardzo odmienne od Dyrektora zdanie.
W końcu ciszę przerwało ciche kaszlnięcie Alana, który nie wytrzymał drażniącego aromatu, w końcu musząc pozbyć się dokuczliwego drapania w gardle.
Bruneta rozciągnięty na kanapie zaś, momentalnie podniósł na niego wzrok, przewiercając spojrzeniem jadowicie niebieskich oczu i przechylając ciekawie głowę.
Były Opiekun, ku rozbawieniu mężczyzny, spuścił spojrzenie na swoje buty.
- Och, przecież nie jestem taki straszny… Zawsze uważałem, że akurat ty, Alanie, jesteś szczęśliwy ze swoim darem… Kiedy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że będzie do ciebie idealnie pasował. Uroczy blondynek, zagubiony w świecie. Potrzebowałeś tego, żeby się otworzyć. Żeby on, - spojrzał na Doriana ze znikomym zainteresowaniem – się tobą zainteresował.
- Nie, ja…
- Zamilcz. – spokojnie wypowiedziane słowo podziałało lepiej, niż gdyby było wykrzyknięte.
Dorian zamilknął, rzucając niespokojne spojrzenia w kierunku swojego ukochanego. Miał tylko nadzieję, że Alan nie da się podpuścić… Po tym wszystkim co stało się w akademii i po tym co razem przeszli.
Nie potrafił dopuścić myśli, że mógłby go znów stracić.
- Jesteś pewien, Alanie, że on cię nie zostawi? Że możesz mu podarować swoją całą przyszłość?
Blondyn pokiwał głową dosyć niepewnie, stając krok bliżej Doriana i z cichym westchnieniem przyjmując dłoń, którą ten mu podał.
- Tak.
Dyrektor ściągnął wargi, wyraźnie niezadowolony z odpowiedzi, jednak zamiast dalej drążyć, przeniósł tylko spojrzenie na młody pęd, który głaskał już od jakiegoś czasu.
- Skoro tak, zejdźcie mi z oczu. Wszystkie sprawy dotyczące mieszkania i całej reszty macie załatwione odkąd byliście gotowi, żeby wrócić do ,,normalnego” świata. – prychnął, ruchem ręki odganiając ich, jakby byli jakimiś natrętnymi muchami.
Poniekąd właśnie nimi dla niego byli.
Cenni i potrzebni, tak długo jak chcieli zostać, teraz, chciał jak najszybciej zastąpić ich kim innym.
- Do widzenia. – kiwnęli zgodnie głowami, wycofując się z pokoju.
Mężczyzna nie odpowiedział, najwyraźniej uznając, że nie są tego warci i już po chwili zamykał drzwi, pogrążając się w półśnie, opleciony mocnymi pędami.

***

- I niby to się nie otworzy, aż nie nauczę się rozpętywać burzy na zawołanie, albo zmieniać w taką śmieszną, niebieską bestię? – parsknął Maks, wyciągając się bardziej w fotelu i ukradkiem spoglądając na Sebastiana, który z lekkim uśmiechem pił jakiś bursztynowy płyn.
Maks, kiedy został poczęstowany, odmówił, obawiając się jakiś środków odurzających.
Nikt nie wie do czego ten facet był zdolny!
Co prawda sam fakt, że teraz siedział w jego pokoju przyprawiał młodszego chłopaka o lekki niepokój, jednak zrzucał to na karb kolorów. Po tylu tygodniach przebywania tylko w bieli i odcieniach kości słoniowej, można czuć się zagubionych w pokoju, takim jak ten należący do Sebastiana.
A był on wyjątkowo gustowny.
Sporo różnił się od jego własnego, zwłaszcza jeśli chodziło o kolory, jednak nie była to jedyna różnica.
Samo pomieszczenie wydawało się mniej przytulne, podłoga zamiast puchatym dywanem, pokryta była ciemnymi panelami, za to łóżko stało na sporym podeście, we wgłębieniu pokoju, do którego prowadziły schodki.
Duże okno, teraz w połowie zasłonięte ciężkimi, bordowymi zasłonami, wychodziło na ogródek podobny do tego jaki on sam miał, zaś w środku, światło idealnie padało na podłużny, niski stolik, otoczony fotelami.
Nieco dalej, w rogu pokoju stała niewielka kanapa, otulona cieniem, jakby jej właściciel miał częste migreny, a przynajmniej to właśnie przyszło na myśl Maksowi.
- Nie przesadzaj, do Bestii ci daleko. – parsknął Sebastian, wyrywając go z zamyślenia. – Z resztą jak do większości ekipy X-men, bez urazy słoneczko, ale to naprawdę nie twoja liga, a otworzy się, jak ,,odkryjesz swą wewnętrzną moc”.
Maks przewrócił oczami na ten poważny ton. Spędził już z tym chłopakiem, o dziwo, tyle czasu, że wiedział, iż ten się tylko droczy.
Mimo wszystkich swoich wad, arogancji i egocentryzmu, Sebastian był naprawdę dobrą osobą, którą po prostu spotkało wiele złych rzeczy, jak powiedziałby Profesor Dumbledore z Harrego Pottera.
Chyba na czele tych ,,złych rzeczy” była pewna osóbka, która z tego co słyszał, nie powinna już nikogo niepokoić, a konkretnie nijaki Ayel.
Maks nie miał wątpliwej przyjemności go spotkać, jednak z tego co zasłyszał od Sebastiana, który jednak niezbyt chętnie się uzewnętrzniał, gość był mocno nie w porządku. Tak względem innych jak i siebie samego ale po dłuższym rozmyślaniu też można powiedzieć, że nie był taki znów najgorszy.
W końcu każdy czarny charakter ma jakiś powód bycia ,,złym” prawda?
Ayel taki powód miał i walczył póki starczyło mu sił, niestety, jak się okazało, bezskutecznie.
- …bo cię pocałuję. – Maks drgnął na te słowa, od razu przenosząc spłoszone spojrzenie na bruneta.
- Że co proszę?
- Powiedziałem, że jak nie przestaniesz mi co chwilę odpływać, to cię pocałuję, ale z tego co widzę, wyłapałeś tylko drugą część zdania. – zaśmiał się cicho i szatyn przez chwilę nie wiedział, czy ma mu przywalić, czy po prostu uśmiechnąć się.
Sebastian tak rzadko się śmiał…
- Och, proszę cię! Od tylu tygodni rzucasz słowa na wiatr. ,,Pocałuję cię”, ,,Zgwałcę cię”, ,,Przykuję cię do łóżka”! W głowie pojawiają się takie przyjemne wizje a tu co? Posucha. – wygłosił iście oratorskim tonem, zamykając przy tym oczy by dodać sobie powagi.
Szybko jednak reszta słów wyleciała mu z głowy, kiedy poczuł na swoich wargach drugie, zdecydowanie bardziej miękkie od jego własnych, które były lekko spierzchnięte od ciągłego oblizywania.
Jęknął cicho, wypuszczając powietrze jakie od kilku sekund zastygło w jego płucach, zaś Sebastian, nie widząc sprzeciwu, wsunął język pomiędzy nieco rozchylone wargi, sprawiając, że przez ciało Maksa przeszedł bardzo przyjemny prąd i jak na zawołanie zapomniał, że przecież lubi dziewczyny.
Zadrżał, czując dłoń, wsuwającą się między jego włosy, zaś zwinny język raz po raz oplatał jego własny, zapraszając to tańca.
Nie mógł się nie zgodzić, dosyć nieporadnie naparł na narząd, zakręcając wokół niego kilka kółeczek by zaraz uciec, ku uciesze bruneta, który z uśmiechem na kształtnych wargach, obecnie pożerających te należące do Maksa, gonił go, by znów objąć w posiadanie.
Nie wiedział ile się całowali, godzinę, dwie czy tylko kilka minut, jednak kiedy Sebastian w końcu się od niego odsunął, nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś cennego mu się wymyka.
Zamrugał więc tylko, próbując ustabilizować ostrość obrazu, a konkretniej uśmiechniętej buzi bruneta.
- Wystarczająco przyjemna realizacja wizji? – spytał Sebastian, niewiele głośniej od szeptu, posyłając młodszemu niemal czułe spojrzenie kiedy ten cicho odchrząknął.
- Cóż, nie jestem pewien, czy potrafię określić to, po tak krótkiej, ekhm, sesji… - wymamrotał, rumieniąc się nieco i już po chwili poczuł znów te niesamowite usta.
- W takim razie będziemy musieli to powtórzyć. – odparł z uśmiechem, wpijając się w wargi Maksa.

7 komentarzy:

  1. Ooooooooo a kiedy Alex i seba się pogodzą? Ja znowu chce frend forever :) piszesz genialnie i nie moge doczekac sie kolejnej notki mam nadzieje że pojawi się po tych dwóch tygodniach pozdrawiam i życze weny
    Marudek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :) Końcówka przecudna, chcę więcej! ;) A tak poza tym, to zostałaś nominowana na http://marysenne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. huhuhu ciekawe kogo dyrcio wyznaczy na opiekunów *O* już sie nie moge doczekać @.@

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gr.. Chcę więcej!
      Co się stanie z Alanem i Dorianem ? Wgl kim jest jego brat? Jaką zdolność ma Maks?
      Chce już wiedzieć! *0*

      Masz świetny styl i ciekawie piszesz. Mój pierwszy kom. tutaj ^^ Bardzo mi się podoba. ;)

      Usuń
  4. Witam,
    świetny, świetny rozdzialik.... ciekawe kto zostanie wybrany na nowych opiekunów... sama końcówka rewelacyjna, jak widzę między Mattem, a Sebastianem zaczyna się układać..., ale to zachowanie dyrcia... mnie trochę zdenerwowało.... chcecie odejść to jesteście dla mnie jak natrętne muchy....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. blog znalazłam niedawno, ale bardzo mi się podoba, czekam na kolejny rozdział.
    Xik

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog znalazłam niedawno, a nie lubię komentować blogów póki nie doczytam do ostatniego aktualnego rozdziału, dlatego pisze dopiero teraz ^^
    Opowiadanie jest naprawdę super i nie mogę się doczekać następnego rozdziału *-*
    Chłopcy w tej szkole chodzą na lekcje prawda? Ale właściwie to kto ich uczy? Bo z tekstu wynika, ze oprócz Doriana i Alana nie było w szkole nikogo z broszką, a jakoś ludzi bez róży w roli nauczycieli nie widzę...
    I mam dziwne wrażenie, ze to Maks jest bratem Doriana....
    Będzie tu jeszcze kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń